Pomysł odwiedzenia Kijowa pojawił się po zakupie biletów do Teheranu, do którego mieliśmy lecieć z Boryspola znajdującego się pod Kijowem. Dodatkowo w trakcie wyjazdu chciałem zaliczyć kilkudniowe zwiedzanie Baku. Przeglądając siatkę połączeń linii lotniczych zaplanowałem 16 dniowe wakacje. Udało się połączyć weekend w Kijowie, niecały tydzień w Iranie, 4 dni w Baku oraz 3 dni w Budapeszcie. Tą relacją chciałbym rozpocząć cykl kilku tekstów, które opiszą i podsumują nasz wyjazd.
#PRZYGOTOWANIA
Jak wspomniałem w pierwszej kolejności kupiłem bilety lotnicze z Boryspola to Teheranu, ale bardziej szczegółowo skupię się na tym w tekście o Iranie. W następnej kolejności rozpocząłem poszukiwania biletów z Polski do Kijowa. Dolecieć tam można z kilku polskich miast m.in. z Katowic oraz Warszawy. Lata Wizzair, LOT oraz Ukrainian Airlines. Biorąc pod uwagę daty lotów oraz lokalizację, to najbardziej pasował nam wylot z Katowic zaplanowany na 2 września. Długo szukałem tanich połączeń. Cena podstawowa na stronie Wizzair oscylowała w okolicy 43E, natomiast udało się uzyskać cenę na poziomie 31E za osobę, co było zadowalającym wynikiem.
Hotel tradycyjnie zarezerwowałem przez booking.com, a wybór padł na trzygwiazdkowy Golden Gate Inn mieszczący się w centrum miasta, około 30 minut marszu od Dworca Centralnego. Przed wyjazdem skontaktowaliśmy się z hotelem, w celu przechowania bagażu - nie było z tym problemu, a usługa była darmowa.
W przypadku wyjazdu na Ukrainę Polacy nie potrzebują wizy, potrzebny jest jedynie paszport, nie ma również obowiązkowych szczepień. Niestety nie jest łatwo znaleźć dobry przewodnik po Kijowie. Po długich poszukiwaniach znalazłem ciekawą pozycję wydawnictwa Bezdroża "Kijów - Miasto Złotych Kopuł" z 2009 roku. W żadnej księgarni nie był już dostępny. Kilka sztuk w dosyć absurdalnych cenach znalazłem na popularnym portalu aukcyjnym. Skontaktowałem się z wydawnictwem Helion, którego Bezdroża są częścią i okazało się, że na stanie mają ostatnią sztukę, dodatkowo w promocji za 20zł. Do kompletu kupiłem mapę miasta wydawnictwa Freytag&berndt w cenie 22zł. Mapa nie była idealnym rozwiązaniem, ponieważ jest papierowa i sporego rozmiaru, ale było to chyba jedyne rozwiązanie. Przed wyjazdem prześledziliśmy również portal TripAdvisor w celu znalezienia ciekawych atrakcji.
Przed wyjazdem naniosłem wszystkie ciekawe miejsca na mapę stworzoną przy pomocy Google Maps. Od jakiegoś czasu zacząłem w ten sposób tworzyć mapy z planami wyjazdu, można to wydrukować lub przeglądać w wersji cyfrowej. Gdy chcemy wydrukować taką mapę, to pojawiają się trudności, gdyż wszystkie naniesione miejsca Google generuje jedno pod drugim, przez co drukuje się mapa, a następnie na kolejnych stronach drukuje się w słupku lista miejsc.
Przed wyjazdem warto zapoznać się z cyrylicą, ponieważ dla osoby nieznającej język ukraińskiego lub rosyjskiego wizyta na Ukrainie może być małym szokiem. Nie wyjeżdżaliśmy na prowincję, ale będąc w stolicy kraju, który pięć lat temu organizowało Euro 2012 nie było łatwo porozumieć się po angielsku. Nie twierdzę, że nie było to możliwe, ale liczyliśmy na to, że więcej osób będzie mówiło po angielsku. Jako osoba nie mówiąca po rosyjsku postanowiłem nauczyć się chociaż rozróżniać litery, żeby móc przeczytać napisy. Bardzo to ułatwiało życie. Porozumiewać można się również w języku polskim, sporo ludzi nas zrozumie.
#PODRÓŻ
Wylot zaplanowany był rano 2 września z Pyrzowic. Pogoda w Polsce nie rozpieszczała, padał deszcz, było zimno. Na szczęście prognozy pogody dla Kijowa były bardzo optymistyczne, zapowiadano 25 stopni oraz słońce. Na lotnisko zawiózł nas przyjaciel, wyjechaliśmy dosyć wcześnie, około 2 w nocy. Postanowiliśmy wyjechać wcześniej, ponieważ w okresie letnim z katowickiego lotniska w okolicach szóstej rano wylatuje mnóstwo samolotów, co przekładało się na spore kolejki do odprawy bezpieczeństwa. Potwierdził nam to kolega, który zaledwie kilka tygodni przed nami leciał o tej samej porze. Na lotnisku byliśmy o 3 rano, podczas odprawy paszportowej trafiliśmy na przemiłą Panią celnik, która żartowała sobie z tak wczesnego przyjazdu. Na szczęście dzięki temu, że przyjechaliśmy wcześniej udało nam się uniknąć kolejek, które potem widzieliśmy przez szybę. Lot do Kijowa był punktualnie i około 8:30 lokalnego czasu byliśmy już na miejscu. Pamiętajmy, że na Ukrainie obowiązuje inna strefa czasowa, jest 1h później niż w Polsce.
Podczas odprawy paszportowej na kijowskim lotnisku Żuliany chłodno powitał nas ukraiński celnik, który po chwili się uśmiechnął i powitał na Ukrainie wbijając pierwszą pieczątkę do świeżego paszportu :-)
Lotnisko Żuliany znajduje się w granicach Kijowa. Lądując mamy wrażenie, że samolot ląduje między blokami mieszkalnymi, ponieważ znajdują się one bardzo blisko pasa startowego. Z lotniska nie mieliśmy zaplanowanego żadnego autobusu, postanowiliśmy pójść trochę na żywioł. Czytałem w internecie, że kursuje tam miejski autobus, ale za bardzo nie umiałem zlokalizować jego przystanku. Przed wejściem stało kilka taksówek, ale liczyliśmy, że pojedziemy miejskim transportem. Z lotniska do Dworca Centralnego jest około 6km. Po przejściu kilkudziesięciu metrów zaczepił nas młody chłopak z taksówki stojącej nieopodal. Po krótkim targu ustaliliśmy cenę 5E za podwiezienie taksówką pod kijowski dworzec. Po drodze opowiedział nam trochę o mieście, polecił restaurację, w której możemy zjeść obiad. Początkowo rozmawialiśmy z nim po angielsku, ale bardzo szybko przeszliśmy na polski, ponieważ kierowca lepiej mówił po polsku niż po angielsku.
Wysiedliśmy przy Dworcu Centralnym, skąd mieliśmy w miarę prostą drogę do hotelu.
Po drodze do hotelu minęliśmy Cyrk Narodowy Ukrainy, jest to ciekawy budynek. Aktualnie są w nim pokazywane różne interesujące przedstawienia.
Przed Cyrkiem znajduje się obelisk poświęcony bohaterom Ukrainy. Jest 13 takich pomników w krajach byłego ZSRR.
Ostatecznie po 30 minutach marszu od dworca z ciężkimi plecakami dotarliśmy do hotelu. Było jeszcze zbyt wcześnie na meldunek, w związku z czym tylko się przepakowaliśmy i zostawiliśmy większość naszego "ładunku" w przechowalni.
Z hotelu Golden Gate Inn, który opiszę później skierowaliśmy się w stronę Złotej Bramy. Zanim tam dotarliśmy, to naszym oczom ukazał się bardzo ciekawy dom – Dom Barona Steingela. Z zewnątrz posiada bardzo ciekawą fasadę, początkowo pomyliliśmy go z tzw. "Domem z Chimerami". W środku znajduje się wystawa ikon. Wstęp jest darmowy, nie można robić zdjęć, ale jedno z ukrycia udało mi się zrobić.
#ZŁOTA BRAMA
Kilka kroków dalej stoi Złota Brama (ukr.: Золоті ворота, Zołoti worota). Obiekt jest średniowieczną bramą miasta (jedną z trzech, które istniały) i powstała w XI wieku. Ta bieżąca jest tylko rekonstrukcją z XX wieku. Przed bramą mieści się pomnik Jarosława Mądrego.
Spod bramy skierowaliśmy się w stronę Soboru św. Włodzimierza. Po drodze minęliśmy Operę, która z zewnątrz jest bardzo ciekawym budynkiem.
#SOBÓR ŚW. WŁODZIMIERZA
Po kilki minutach marszu dotarliśmy do soboru św. Włodzimierza (ukr. Патріарший кафедральний собор св. Володимира). Budynek z zewnątrz jest bardzo charakterystyczny, cerkiew jest pomalowana na żółto. Wstęp do środka jest bezpłatny. Teoretycznie kobiety powinny ubierać chusty na głowę, ale nie jest to egzekwowane, wszystko zależy od własnego uznania. Budowę świątyni rozpoczęto w 1859, a w wyniku problemów finansowych oraz projektowych poświęcono ją dopiero w 1896 roku. Wnętrze cerkwi jest przepiękne. Uważam ją za obowiązkowy punkt na mapie Kijowa.
Po opuszczeniu soboru skierowaliśmy się w stronę Placu Sofijskiego (Софіївська площа). Tam stał Sobór Mądrości Bożej - charakterystyczna cerkiew z zielono-złotymi kopułami. Przed wejściem znajduje się piękna wieża w barwie biało-niebieskiej. W tym przypadku wstęp był płatny. Nie zdecydowaliśmy się na wejście do środka.
Przed soborem krążą naciągacze, trzeba na nich uważać. Podeszła do nas Pani z ozdobnymi gołębiami i od razu posadziła je bez żadnego pytania na rękach mojej żony, za momencik przyszedł przebrany za woja mężczyzna i naszym aparatem robili nam zdjęcia. Po krótkiej rozmowie zażądali za to 50zł. W moim odczuciu zrobienie kilku zdjęć swoim własnym sprzętem mimo ich przebrania nie było warte tej kwoty, tym bardziej, że nie pytali nas o żadną zgodę. Na kategoryczną odmowę zaproponowali 200 hrywien (około 30zł), ale w tym przypadku również odmówiliśmy. Wyciągnąłem banknot 20 hrywien (około 3zł) i zaproponowałem mu, ale nie był usatysfakcjonowany, mimo wszystko ostatecznie wziął. Pani z gołębiami zadowoliła się 10 hrywnami. Trzeba uważać w takich przypadkach i być bardzo stanowczym. Rozumiem, że z jednej strony ludzie Ci próbują zarobić, ale z drugiej strony nie można się dawać naciągać.
Na środku Placu Sofijskiego stoi pomnik Bohdana Chmielnickiego.
Nieopodal Placu Sofijskiego znajduje się kolejny plac o nazwie Mykhailivs'ka. Mieści się tam pomnik księżnej Olgi. Przy placu stoi również hotel InterContinental, a na jego ścianie zamontowane są złote krany tworzące trójkąt. Szczerze mówiąc nie znam ich przeznaczenia, poza tym, że może to być zwykła ozdoba.
#MONASTER ŚW. MICHAŁA ARCHANIOŁA O ZŁOTYCH KOPUŁACH
Po drugiej stronie placu znajduje się Monaster św. Michała Archanioła o Złotych Kopułach (Михайлівський золотоверхий монастир). Przed wejściem na teren Monasteru stoi Pomnik Ofiar Głodu z lat 1932-1933. Mur przy bramie ozdobiony jest muralami. Monaster powstał w XVIII wieku i charakteryzuje się niebieską barwą oraz złotymi kopułami. Wstęp na jego teren jest bezpłatny. Wnętrze świątyni jest przepiękne i bogato zdobione, ale obowiązuje zakaz robienia zdjęć, a jedyne które udało mi się zrobić z ukrycia było nieostre. Jest to kolejny obowiązkowy punkt na mapie miasta. Z ciekawostek dodam, że w latach trzydziestych XX wieku został rozebrany, a pod koniec lat dziewięćdziesiątych odbudowany. W 2014 roku mieścił się tutaj szpital polowy dla osób, które zostały ranne w protestach na Majdanie.
Obok Monasteru znajduje się Ministerstwo Spraw Zagranicznych, które jest wizualnie bardzo ciekawym budynkiem.
Z Monasteru skierowaliśmy się w stronę zachodnią. Na zbiegu ulic Volodymyrska oraz Desyatynna trafiliśmy na niewielki plac, na środku którego stało mnóstwo straganów z pamiątkami. Ceny wielu z nich były dosyć wysokie, a najbardziej popularne były matrioszki.
Przy placu mieści się pomnik, który jest ilustracją do filmu "Po dwóch zającach".
#CERKIEW DZIESIĘCINA
Zaraz obok wcześniej wspomnianego placu znajduje się Cerkiew Narodzenia Bogurodzicy Dziesięcina (Церква Різдва Богородиці Десятинна), która nie zachowała się do dzisiejszych czasów. Powstała w X wieku. Obecnie o jej istnieniu przypominają tylko fundamenty. Była pierwszą kamienną świątynią chrześcijańską na terenie Rusi.
Obok pozostałości świątyni znajduje się Muzeum Narodowe Historii Ukrainy (nie wchodziliśmy do środka).
#CERKIEW ŚW. ANDRZEJA
Jedną z bocznych uliczek wcześniej wspomnianego placu jest Andriyivski Uzviz zwany kijowskim montmartre. Mieści się przy niej Cerkiew św. Andrzeja – charakterystyczna turkusowa świątynia na niewielkim wzgórzu. Powstała w XVIII wieku, wstęp jest płatny i kosztuje kilkadziesiąt hrywien (chyba 30), ale do środka nie udało się wejść. Z góry rozciąga się ładny widok na Kijów.
Przy Andriyivski Uzviz swoje stragany mają lokalni malarze sprzedający swoje obrazy.
#FUNIKULAR
Z cerkwi skierowaliśmy się do kijowskiego funikularu, który zbudowano w latach 1902-1905. Koszt przejazdu to 3 hrywny. Jego górna stacja mieści się nieopodal cerkwi św. Andrzeja. Postanowiliśmy zjechać kolejką na dół.
Naprzeciw dolnej stacji funikularu znajduje się Cerkiew Narodzenia Pańskiego (charakterystyczny żółty budynek). Powstała najprawdopodobniej w XVI wieku, w XIX wieku została przebudowana, a w 1935 roku wysadzona w powietrze na polecenie władz stalinowskich. Odbudowano ją w 2004 roku.
Za świątynią znajdował się budynek Kijowskiego Portu Rzecznego, a przed nim fontanna. Woda w Dnieprze była ciemno zielona, szczególnie przy brzegu.
Zrobiliśmy sobie spacerek wzdłuż rzeki w stronę niewielkiej żółtej świątyni stojącej na wodzie. Daleko w tle widać było charakterystyczny most nad Dnieprem, z tego co udało mi się ustalić jest to Most Podolski i miał połączyć oba brzegi, ale niestety z powodów finansowych jego budowa nie została ukończona.
#CERKIEW ŚW. MIKOŁAJA CUDOTWÓRCY
Wspomniana wcześniej żółta świątynia to Cerkiew św. Mikołaja Cudotwórcy. Ciekawostką jest to, że znajduje się na wodzie. Dodatkowo zielona woda Dniepru nadaje jej uroku. Została zbudowana w 2004 roku.
Z tego miejsca rozpoczęliśmy spacer w stronę Majdanu. Zanim tam dotarliśmy, to minęliśmy kilka ciekawych miejsc. Przede wszystkim znad rzeki było widać charakterystyczny Łuk Przyjaźni Narodów na wzgórzu, który ostatecznie odwiedziłem tego samego dnia, ale wieczorem.
Po drodze na Majdan minęliśmy pomnik Włodzimierza Wielkiego - wielkiego księcia kijowskiego.
Kontynuując spacer minęliśmy Muzeum Historii Miasta Kijowa. Na schodach przed nim trwał jakiś festyn dla dzieci. Przy ulicy również przed muzeum znajdowała się tablica ze zdjęciami ofiar z Majdanu z 2014 roku.
#MAJDAN (PLAC NIEPODLEGŁOŚCI)
Ostatecznie po kilku minutach marszu dotarliśmy na Majdan, którego najbardziej charakterystycznym elementem jest kolumna ze słowiańskim bóstwem Berehynią - symbolem niezależności Ukrainy.
Nieopodal kolumny stoi pomnik założycieli Kijowa otoczony fontanną.
Innym charakterystycznym elementem jest Brama Lacka, która jest średniowieczną bramą miejską.
Na Majdanie znajduje się mnóstwo fontann.
Po lewej stronie placu znajduje się kwiatowy zegar. Obok niego ułożone są fotografie ludzi, którzy zginęli podczas protestów jakie miały tutaj miejsce w 2014 roku. Protesty rozpoczęły się w listopadzie 2013 roku i były demonstracją przeciwko niepodpisaniu przez ówczesnego prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. 30 listopada protest został brutalnie rozpędzony przez specjalną jednostkę policji. Od tego momentu protest na placu był nazywany Euromajdanem. Na początku grudnia na plac przychodziło demonstrować nawet 800 tyś. ludzi. W dniach 18-20 lutego 2014 roku doszło w Kijowie do ulicznych walk, w wyniku których zginęło wiele osób.
Ich fotografie umieszczone są wzdłuż murku obok wspomnianego wcześniej zegara z kwiatów.
Na tyłach placu znajduje się znany hotel Ukraina.
Pod placem znajduje się centrum handlowe, a w nim ciekawa restauracja Puzata Chata, o której wspominał nam wcześniej taksówkarz, ale opiszę ją później.
Z Placu Niepodległości spacerem dotarliśmy do hotelu, mijając wcześniej ponownie Sobór Mądrości Bożej. Kawałek dalej przy ulicy Reitarskiej minęliśmy pomnik "Jeżyk we mgle", przedstawiający bohatera radzieckiej kreskówki o tym samym tytule.
Kawałek dalej przy tej samej ulicy minęliśmy ciekawy mural.
#HOTEL GOLDEN GATE INN
Ostatecznie po kilku minutach marszu dotarliśmy do naszego hotelu, gdzie wcześniej zostawiliśmy bagaże. Obiekt znajduje się w podwórku, do którego prowadzi ciemna brama. Niewielka recepcja mieści się w przedsionku klatki schodowej. Personel mówi po angielsku w miarę zrozumiale. Po formalnościach meldunkowych udaliśmy się do pokoju. Byliśmy wykończeni po bezsennej nocy oraz kilku godzinach spędzonych na lotnisku w Katowicach w oczekiwaniu na samolot.
Sam pokój był komforowy. Znajdował się w nim niewielki aneks kuchenny z mikrofalówką, lodówką i czajnikiem. Do dyspozycji byłą również łazienka. Hotel miał trzy gwiazdki, a rezerwacji dokonałem tradycyjnie przez booking.com. Za dwuosobowy pokój z łazienką bez śniadań na dwie noce zapłaciliśmy około 2000 hrywien (około 270zł). Pokój był sprzątany na bieżąco, a ręczniki wymieniane na czyste. Pani na recepcji była bardzo pomocna, wydrukowała nam nawet rezerwacje lotnicze.
Po krótkim odpoczynku sam udałem się na dalsze zwiedzanie miasta.
Z hotelu skierowałem się ponownie w stronę Złotej Bramy. Po drodze minął mnie chłopak z prawdziwym żywym szopem, który siedział mu na głowie. Wzbudzał duże zainteresowanie wśród ludzi. Moim celem był tzw. Dom z Chimerami znajdujący się nieopodal Placu Ivana Franki. Zanim tam dotarłem, to minąłem kilka ciekawych kamienic, jedna z nich mieściła się przy Liuteranskiej.
Wspomniany wcześniej Plac Ivana Franki również jest ciekawym miejscem, na środku znajduje się niewielki zadrzewiony skwerek i fontanna. Przy placu stoi ciekawa kamienica. Obok niej jest pomnik Ivana Franko, który był ukraińskim poetą i pisarzem.
Na środku placu są dwa monumenty, pierwszy z nich przedstawia starszego pana z psem, którym jest aktor Nikolai Yakovchenko.
Drugi z pomników przedstawia Gnata Jurę w roli Szwejka, założyciela teatru im. Ivana Franki.
#DOM Z CHIMERAMI
Dom z Chimerami (Dom Horodeckiego), który stoi nieopodal, został zbudowany na początku XX wieku, od kilkunastu lat jest jedną z rezydencji prezydenckich. Autorem projektu był Polak Władysław Horodecki, który porównywalny był do Gaudiego.
Z Placu Franki skierowałem się w stronę Pałacu Maryjskiego. Po drodze minąłem niewielki, aczkolwiek ciekawy mural przy Olhynskiej. Następnie skręciłem w ulicę Institutskaya, przy niej z kolei w ciekawej kamienicy mieścił się Narodowy Bank Ukrainy.
Po drodze minąłem przyczepkę w kształcie różowego ślimaka. Podobne mijałem wielokrotnie tego dnia w różnych częściach miasta. Sprzedawana była w nich kawa. W ogóle muszę przyznać, że w Kijowie kawa była sprzedawana na każdym rogu. Oprócz ślimaków pełno było rowerów z kawą, niewielkich dostawczych samochodów i wiele innych punktów.
Kontynuując spacer przy ulicy Myhhaila Hrushevskoho minąłem ciekawy półokrągły budynek, w który siedzibę ma Gabinet Ministrów Ukrainy (jak się domyślam chodzi o ukraiński rząd).
Idąc dalej wzdłuż w/w ulicy dotarłem do ukraińskiego Parlamentu. Obok niego znajduje się Pałac Maryjski (inaczej Pałac Maryński), który jest budynkiem należącym do Kancelarii Prezydenta. Pałac powstał w połowie XVIII wieku.
Blisko pałacu jest punkt widokowy, z którego rozpościera się widok na Kijów. Znajduje się tam również punkt obserwacyjny w formie kamery operatorskiej.
Z tego miejsca skierowałem się w stronę Łuku Przyjaźni Narodów. Po drodze minąłem ukryty wśród drzew stadion Dynama Kijów oraz przeszedłem przez most znajdujący się wysoko nad drogą. Na barierkach wisiała duża ilość kłódek zakochanych. Po drugiej stronie mostu stał mały pomnik starszej pary, która się tuliła do siebie. Monument nosi nazwę "Historia Miłosna (Luigi i Mokryna)". Przedstawia historię włoskiego więźnia oraz ukraińskiej robotniczki, którzy spotkali się w austriackim obozie i spędzili ze sobą 2 lata. Potem zostali rozdzieleni. Odnaleźli się po 60 latach i spotkali się w 2004 roku.
Nieopodal pomnika znajdowało się Muzeum Wody, ale tego dnia było już zamknięte.
Idąc dalej minąłem Pomnik Żaby.
#ŁUK PRZYJAŹNI NARODÓW
Ostatecznie po dłuższym marszu dotarłem do Łuku Przyjaźni Narodów w formie wielkiej tęczy. Symbolizuje on pojednanie Ukrainy i Rosji
Z tego miejsca zszedłem nad Dniepr na Most Parkowy, który jest pieszą przeprawa. W godzinach wieczornych jest pełny turystów i prowadzi na plażę znajdującą się po drugiej stronie. Okazyjnie skaczą z niego na bungee. Zrobiłem kilka zdjęć, a następnie skierowałem się na Majdan.
Na Placu Niepodległości, a właściwie w centrum handlowym pod nim zlokalizowałem restaurację Puzata Chata, gdzie kupiłem pierogi i pielmienie, a następnie zaopatrzony w późny obiad wróciłem do hotelu.
Samą restaurację opiszę w relacji z drugiego dnia.
Pierwszego dnia pogoda nam dopisała. Było bardzo ciepło i słonecznie. Poznaliśmy trochę centrum Kijowa, które trzeba przyznać, że ma swój urok, szczególnie za sprawą kolorowych cerkwi. Niestety mimo wszystko wiele kamienic, szczególnie nieopodal ścisłego centrum jest bardzo zaniedbanych. Ogólnie poza drobnym incydentem przy Soborze Mądrości Bożej nie odczuliśmy żadnych problemów.
Pełna relacja znajduje się na oficjalnym blogu:
https://www.antekwpodrozy.pl/index.php/30-kijow-wrzesien-2017