Jak wspomniałem wcześniej przybyliśmy do Shiraz. Rano około 8 miał nas odebrać Abad, który przez następne dwa dni miał być naszym kierowcą. Wstaliśmy odpowiednio wcześniej, żeby zjeść śniadanie, które w irańskich hotelach jest standardem.
#NIAYESH HOTEL
W pierwszej kolejności chciałbym opisać szerzej hotel, w którym się zatrzymaliśmy. Znajdował się on w niewielkiej odległości od wielu atrakcji takich jak Cytadela, szkoła Khan, czy słynny meczet Nasir al-Mulk. Rezerwacji dokonaliśmy przez internet, wybierając pokój dwuosobowy z łazienką w cenie 50$. Pokój składał się z przedsionka, który jednocześnie był częścią kuchenną z lodówką oraz telewizorem.
W dalszej kolejności znajdował się pokój z wielkim łóżkiem, a z niego osobne drzwi prowadziły do łazienki. Pokój znajdował się przy jednej z kilku hotelowych restauracji, ale pomimo jej bliskości było w nim spokojnie. Do pokoju prowadziły z zewnątrz drzwi zamykane na kłódkę.
Niayesh jest hotelem tradycjonalnym. Jest zupełnie inny niż hotele europejskie.
Dla odmiany nasz kolega spał w kilkuosobowym dormitorium w cenie 11$ za osobę. Rano po obudzeniu spakowaliśmy się i poszliśmy na śniadanie, które było dostępne w formie szwedzkiego stołu. Było tam tradycyjne irańskie pieczywo (placek), kawa, herbata, jajka, kilka rodzajów warzyw, nabiał i owoce. Każdy powinien znaleźć coś dla siebie, ważne, że wszystko było smaczne. Ogólnie hotel oceniam bardzo dobrze. Miałem w nim również ciekawą przygodę, a mianowicie podczas wymeldowywania w roztargnieniu zostawiłem w recepcji na ladzie dokumenty, a o wszystkim zorientowałem się 2 dni później, będąc już w Isfahanie (kilkaset kilometrów dalej). Osoba z recepcji stanęła na głowie, żeby dostarczyć mi dokumenty (ale o tym później w relacji z Isfahanu).
#ABAD (KIEROWCA)
O umówionej porze czekał na nas Abad – szczupły mężczyzna koło 60. Najbliższe dwa dni mieliśmy spędzić w jego towarzystwie. Przyjechał po nas białym vanem, który mógł pomieścić 8 osób oraz kierowcę.
Poznałem go przez kolegę, który wcześniej odbył z nim bardzo podobną trasę. W ten oto sposób otrzymałem jego telefon i mogłem się z nim skontaktować przez Whatsapp (zainteresowanym mogę podać numer). Abad okazał się być bardzo miłą i sympatyczną osobą, pomimo iż jego mina nie zdradzała tego. Angielski zna na poziomie komunikatywnym, można z nim porozmawiać o bardzo wielu interesujących sprawach. Opowiedział nam wiele ciekawych historii i pokazał wiele miejsc. Mieliśmy trochę szczęścia, ponieważ kilka tygodni przed naszym przyjazdem Abad miał problem z sercem i przeszedł niewielki zabieg. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze.
#MECZET NASIR AL-MULK
W pierwszej kolejności Abad zawiózł nas do meczetu Nasir al-Mulk, przez obcokrajowców zwanym „Pink Mosque”(Różowy Meczet).
Jest to jedna z najbardziej znanych atrakcji Iranu, zanim jeszcze zacząłem się dobrze zastanawiać, co chciałbym zwiedzić, to kojarzyłem go już ze zdjęć.
Planując jego zwiedzanie należy pojawić się tam rano. W miesiącu wrześniu najlepszy efekt jest w godzinach 9-10 rano, natomiast my byliśmy chwilę po ósmej. Salę modlitw otaczają liczne kolorowe witraże. Dzięki promieniom słonecznym całe wnętrze mieni się kolorami tęczy. Najlepszy efekt jest właśnie o wspomnianej wcześniej porze. Spędziliśmy tam ze 20 minut, było cudownie. Pamiętajmy, że do meczetu wchodzi się bez butów. Wstęp kosztuje 150000 riali (około 15zł). Cały meczet był niesamowity, w moim odczuciu to jedna z piękniejszych atrakcji i w żadnym wypadku nie można go pominąć.
Po opuszczeniu meczetu udaliśmy się do pobliskiego sklepiku, gdzie kupiliśmy kilka pocztówek w cenie 10000 riali za sztukę (około 1zł). Po kilku minutach wróciliśmy do samochodu i ruszyliśmy w dalszą drogę.
#PERSEPOLIS
Naszym następnym punktem było słynne perskie miasto Persepolis, którego historia sięga 2500 lat.
Obecnie są to już tylko ruiny, ale zachowane w niezłym stanie. Miejsce jest dosyć rozległe. Do Persepolis dojechaliśmy po godzinie jazdy z Shiraz.
Z uwagi na wczesną porę nie było jeszcze tłumów. Koszt wstępu to 200000 riali (około 20zł). Bliżej wejścia jakiś mężczyzna twierdził, że obowiązkowe jest pozostawienie plecaka w przechowalni (oczywiście płatne), ale go zignorowaliśmy. Nie robili problemów i weszlismy z plecakami
Na zwiedzenie ruin trzeba poświęcić co najmniej 90 do 120 minut. Na terenie miasta znajduje się jeszcze jedno muzeum w zamkniętym pomieszczeniu, ale wstęp do niego płatny jest dodatkowo około 150000-200000 riali (około 15-20zł).
Początkowo, gdy planowałem pierwszą wersję zwiedzania Iranu bardzo ubolewałem, że nie odwiedzimy Persepolis, ale bardzo się ucieszyłem, gdy po zmianie planów miejsce to znalazło się na naszej liście.
Będąc tam w cieplejszej porze pamiętajcie o wodzie. Jest bardzo gorąco i nie ma cienia.
#NAQSH-E RAJAB
Po opuszczeniu Persepolis pojechaliśmy zaledwie kilka kilometrów dalej do Naqsh-e Rajab, czyli miejsca z płaskorzeźbami.
Wstęp kosztował 80000 riali (około 8zł). Naqsh-e Rajab to niewielkie miejsce, ale wstęp jest bardzo tanie i warto je odwiedzić.
#NEKROPOLIS (NAQSH-E ROSTAM)
Z Naqsh-e Rajab pojechaliśmy do Nekropolis, czyli miejsca, gdzie znajdują się grobowce czterech królów perskich, czyli Dariusza I Wielkiego, Kserkesa I, Artakserkesa i Dariusza II.
Grobowce powstały około 5 wieku p.n.e. Zostały splądrowane w czasach Aleksandra Wielkiego. Znajduje się tam także kamienna wieża świątyni ognia również z 5 wieku p.n.e. Wstęp kosztował 200000 riali (około 20zł). Atrakcja nie robi tak ogromnego wrażenia, jak Persepolis, ale mimo wszystko my byliśmy zachwyceni.
#PASARGADA
Z Nekropolis pojechaliśmy do Pasargady, czyli miejsca, gdzie znajduje się grobowiec Cyrusa II Wielkiego. Dojazd zajął nam około 60 minut. Po drodze podziwialiśmy piękno irańskich gór, które było widać w oddali.
Zanim weszliśmy na teren grobowca, Abad zabrał nas do sklepu, gdzie kupiliśmy lokalny chleb, trochę owoców oraz bakłażan w puszce z fasolą. Abad wspomniał, że firma 1&1 to irański producent żywności i mają świetne bakłażany z fasolą i sosem pomidorowym w puszce, a w połączeniu z chlebowym plackiem wyśmienicie smakują. Trzeba przyznać, że miał rację i jedzenie było pyszne. Wspomniany sklep był również miejscem, gdzie kupiliśmy najlepsze irańskie pieczywo podczas całego wyjazdu.
Po krótkiej konsumpcji na poboczu drogi w cieniu, udaliśmy się na zwiedzanie grobowca. Wstęp kosztował standardowo 200000 riali (około 20zł). Samo miejsce jest grobowcem pośrodku pustkowia, ale mimo wszystko jest ciekawe i robi wrażenie.
Wokół znajduje się kilka sklepów z pamiątkami oraz restauracja, gdzie można napić się kawy lub zjeść deser. My kupiliśmy pamiątkę w postaci grobowca Cyrusa w bardzo dobrej cenie, była niemal dwa razy tańsza niż w Persepolis. W sklepiku z pamiątkami widzieliśmy bardzo ciekawą klimatyzację, w postaci wielkiego metalowego pudła z kołem w środku, które szybko się kręciło.
Po krótkiej przerwie ruszyliśmy w dalszą drogę.
Naszym docelowym miejscem było miasto Jazd (Yazd). Po drodze zatrzymaliśmy się na kilka chwil w Abarkouh.
Znajdowała się tam niewielka budowla, jakich wiele w całym kraju. Miała kształt stożka i służyła do gromadzenia wody w suchym klimacie.
Po minięciu Abarkouh wjechaliśmy w tereny pustynne, które ciągnęły się aż do Jazd. Po drodze Abad otworzył okno w aucie, zdziwiłem się jaki był cel, przecież otaczała nas pustynia, wszędzie gorąco i same słońce oraz żadnej możliwości schronienia.
Okazało się, że na zewnątrz jest bardzo chłodno. Nawigacja pokazywała, że znajdowaliśmy się na wysokości 2000m n.p.m. Wszędzie, gdzie okiem sięgnąć był piasek, daleko majaczyły blade wierzchołki gór. Powoli zmierzaliśmy w ich kierunku.
Po kilkudziesięciu minutach dojechaliśmy do nich, były piękne. Musieliśmy się przez nie przedostać na drugą stronę. Droga była kręta, a podjazd dosyć stromy. W najwyższym punkcie osiągnęliśmy wysokość ponad 2600m n.p.m.
Nieopodal Jazd minęliśmy Eagle Mountain (Oghab Kooh), niewielką górę, która kształtem przypominała orła.
Kawałek za nią po prawej stronie wznosiły się piękne góry, które sprawiały wrażenie, jakbyśmy byli w Utah albo Kolorado (USA).
Na wjeździe do miasta minęliśmy pomnik upamiętniający szlak jedwabny.
Do Jazd (Yazd) dotarliśmy jeszcze za dnia, ale powoli słońce chyliło się ku zachodowi. W pierwszej kolejności pojechaliśmy do hotelu, który polecił nam Abad. On również dokonał telefonicznej rezerwacji. Prowadzili go jego znajomi, ale w porównaniu do innych miejsc, w których spaliśmy ta miejscówka była najlepsza oraz najtańsza.
#FRIENDLY HOTEL
Hotel, w którym spędziliśmy noc nazywał się Friendly i rzeczywiście był bardzo przyjazny. Nasz kolega wybrał łóżko w dormitorium za 8$, a my z żoną dostaliśmy 3 osobowy pokój w cenie 40$ za noc. Friendly jest również hotelem tradycyjnym. Ze wszystkich miejsc, w których spaliśmy w Iranie był najlepszy.
Pokój, który otrzymaliśmy był skromny, ale zawierał wszystko to, co było nam niezbędne. Pokoje mieściły się wokół niewielkiego kwiecistego dziedzińca.
W pokoju była dostępna klimatyzacja, lodówka oraz łazienka. W łazience znajdował się muszla, prysznic oraz tradycyjna dziura w podłodze (irańskie wc).
W cenę noclegu wchodziło śniadanie, które było bardzo bogate. Znajdowały się tam soki, owoce, pieczywo irańskie, trochę nabiału. Każdy z pewnością znalazłby coś dla siebie.
Noc przespaliśmy bardzo dobrze, ponieważ byliśmy zmęczeni. Hotel jest bardzo cichy. Znajduje się w bliskiej odległości od wielu ciekawych miejsc np. nieopodal jest meczet Jameh, który posiada najwyższe minarety w Iranie.
Będąc w Jazd bardzo polecam ten hotel jako miejsce noclegowe, jego położenie na starym mieście, miła obsługa oraz bliskość zabytków nadają mu niesamowity klimat.
Jeszcze tego samego dnia po krótkim odpoczynku wraz z kolegą udałem się do restauracji Art House, gdzie z dachu rozpościerał się widok na całe miasto.
Słońce akurat zachodziło i można było podziwiać ten niesamowity widok. Za wstęp na dach trzeba było zapłacić kilkadziesiąt tysięcy riali. Dokonując zakupu w restauracji wstęp jest darmowy.
Po zrobieniu zdjęć udaliśmy się do restauracji Silk Road, która również znajdowała się w obrębie starego miasta. Polecił nam ją Abad, z uwagi na dobre jedzenie. Zamówiliśmy kebaba, który składał się z porcji ryżu, mięsa z jagnięcia, cebuli oraz pomidora.
Porcja kosztowała 180000 riali (około 18zł). Zamówiłem również irańskie piwo bezalkoholowe Delstar w cenie 20000 riali (około 2zł). Restauracja doliczała 10% kosztów obsługi. Za 2 kebaby i dwa piwa zapłaciłem w sumie 440000 riali (około 44zł).
Po kolacji podszedłem z kolegą pod meczet Jameh, który wieczorem był ciekawie oświetlony na niebiesko.
Planowaliśmy wstęp do niego następnego dnia rano. Następnie wróciliśmy do hotelu.
Stare miasto w Jazd jest bardzo urokliwe, ale chodząc po nim sugeruję używać mapy lub nawigacji, ponieważ bardzo łatwo zabłądzić. Często chodząc na azymut musieliśmy się wracać, bo skręciliśmy nie w tą uliczkę co trzeba, a wszystkie są do siebie bardzo podobne. Google Maps też kilka razy wywiodło nas w pole.
Pełna relacja znajduje się na oficjalnym blogu:
https://antekwpodrozy.pl/index.php/35-iran-persepolis-jazd-czesc-2-wrzesien-2017