#POŁUDNIOWO ZACHODNIA SARDYNIA
9 listopada (środa) postanowiliśmy zwiedzić południowo-zachodnią część wyspy. Pogoda z rana była przepiękna, świeciło słońce, a temperatura sięgała 19 stopni. Pierwsza na naszej trasie znalazła się miejscowość Chia z niewielką plażą w zatoczce, nad którą górowała niewielka wieża (Torre di Chia). Spotkaliśmy tam również mieszkająca na wyspie Polkę, która wspomniała, że jeszcze tydzień wcześniej było 27 stopni – zadziwiające.
Stamtąd udaliśmy się do Sant'Antioco, małej miejscowości znajdującej się na wyspie o tej samej nazwie. Na wyspę z Sardynii prowadzi krótki most. Część trasy wiodła malowniczym wybrzeżem, z pięknymi widokami na Morze Śródziemne. Drogi były bardziej kręte niż te w Bieszczadach czy Tatrach. Co chwila na poboczu znajdowały się punkty widokowe z możliwością zaparkowania samochodu.
Wybrzeże raczej skaliste przeplatało się z położonymi malowniczo miejscowościami i niewielkimi plażami znajdującymi się w urokliwych zatoczkach.
Nieopodal Sant'Antioco zepsuła się pogoda i zaczął padać deszcz. Miasteczko całkiem przyjazne wydawało się wymarłe. Znajduje się w nim niewielki port. Centrum tradycyjne, czyli sporo wąskich, jednokierunkowych i krętych uliczek bez chodników. W centrum miasta znaleźliśmy plac przypominający niewielki rynek oraz niewielką restaurację serwującą przepyszne BIO jedzenie. Dla odmiany w porównaniu do poprzedniej restauracji nie doliczono nam serwisu oraz coperto. W trakcie obiadu przestał padać deszcz, który z przerwami stał się nieodłącznym towarzyszem aż do końca dnia.
Następnie udaliśmy się do miasta Iglesias, w celu znalezienia słynnej ulicy z wiszącymi parasolkami. Niestety po przybyciu zaczął padać bardzo ulewny deszcz, co zweryfikowało nasze plany. Postanowiliśmy zrezygnować i pojechaliśmy w stronę zachodniego wybrzeża. Celem była plaża Spiaggia Piscinas, na której znajdują się najwyższe na wyspie ruchome wydmy sięgające 50m wysokości. W jej kierunku jechaliśmy górzystym wybrzeżem, a po drodze zatrzymywaliśmy się kilkukrotnie przy mniejszych plażach.
Najciekawsza z nich to Cala Domestica tzw. plaża sekretna, położona w głęboko wchodzącej w ląd zatoczce. Nad wszystkim góruje wieżyczka na wysokiej skale.
Niestety z Sekretnej Plaży przepędził nas deszcz. Pojechaliśmy do naszego ostatniego celu, którym była plaża z wydmami. Droga była bardzo kręta, prowadziła przez góry, osoby o słabym żołądku muszą uważać. Na koniec czekał nas zjazd krętą drogą, o długości około 10km z wysokości kilkuset metrów. Była to droga dojazdowa do w/w plaży. Po drodze minęliśmy kilka niemal opuszczonych wiosek (taka pora roku). Za jednym z zakrętów mało nie wjechaliśmy w policję, która akurat sprzątała po kamperze, który uderzył w barierki. Wrażenie zrobiła na nas wioska Ingurtosu, która wygląda jak po bombardowaniu. W internecie znalazłem informację, że wioska opustoszała w latach 60, a wcześniej była tam kopalnia. Na ostatnich kilku kilometrach droga z asfaltowej stała się piaszczysta. Bardzo nieprzyjemnie się nią jechało. Wydmy zrobiły wrażenie, a na plażę dojechaliśmy już o zmroku. Była przepiękna, pusta i jednocześnie strasznie tajemnicza.
Stamtąd pojechaliśmy na kwaterę. Przejazd powrotny ciemną, leśną doliną przez zburzone zabudowania i opustoszałe wioski powodowały ciary na skórze. Czasem z lasu wyłoniło się jakieś zwierzę, widzieliśmy kilka saren i jelonków. W drodze powrotnej nawigacja sprawiła nam niespodziankę, w mieście Arbus, w której było bardzo wiele krętych uliczek gps nam skapitulował i nie wiedział, gdzie nas skierować.
Pełna relacja na moim oficjalnym blogu:
http://antekwpodrozy.pl/sardynia/