#SLIEVE LEAGUE
Szóstego dnia pobytu w Irlandii wstaliśmy bardzo wcześnie. Czekał nas przejazd na północno zachodnie wybrzeże nieopodal Donegal. Naszym celem były klify Slieve League – drugie co do wysokości w Irlandii 601m. Większość trasy wiodła zwykłymi drogami, częściowo przez teren Irlandii Północnej (Wielka Brytania). Na miejsce dotarliśmy około 12:00, ostatni fragment pokonywaliśmy bardzo krętymi drogami, na wybrzeżu. Przypominało to trochę drogi opisane w artykule nt. Sardynii. Klify zrobiły na nas ogromne wrażenie, przez chwilę czuliśmy się podobnie jak w Tatrach, gdyby nie to, że obok szumiał ocean. Na Slieve League z parkingu najpierw podchodzi się asfaltową drogą, na końcu której znajduje się drugi parking. Wstęp jest bezpłatny, parking również. Od górnego parkingu na szczyt wiedzie już zwykła ścieżka. Częściowo szczyt klifu był zasłonięty przez chmury. Pogoda tego dnia nie była najlepsza, ale dotychczas nie padało. Na wysokości około 250-300m złapał nas dosyć rzęsisty deszcz i postanowiliśmy zawrócić. Do auta dotarliśmy trochę mokrzy. Powietrze było bardzo wilgotne, niestety chwilę po ruszeniu byliśmy zmuszeni bardzo gwałtownie hamować, ponieważ drogi są tam bardzo wąskie, a zza zakrętu wyjechał samochód. Spowodowało to lekkie przypalenie hamulców, od tego czasu, ilekroć hamowałem to docierał do nas zapach spalenizny. Objechaliśmy Slieve League od strony lądu dookoła i dotarliśmy do małej wioski Malin Beg z piękną plażą schowaną w zatoczce. Plaża nosi nazwę Silver Strand, co w tłumaczeniu znaczy „srebrna nić”. Niestety non stop padał wtedy deszcz z mniejszym lub większym natężeniem, więc postanowiliśmy wracać do domu. Nasz cel został osiągnięty.
Pełna relacja na oficjalnym blogu:
http://antekwpodrozy.pl/irlandia-maj-2016/