Geoblog.pl    antekwpodrozy    Podróże    Costa Brava (wrzesień 2013)    Lloret de Mar
Zwiń mapę
2013
31
sie

Lloret de Mar

 
Hiszpania
Hiszpania, Lloret de Mar
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 78 km
 
#HOTEL GRAN GARBI MAR
Zaraz po przybyciu do Lloret de Mar odczuliśmy różnicę w miastach. Sant Antoni de Calonge faktycznie było oazą spokoju, a Lloret przypominało bardziej zatłoczony nadmorski kurort z ogromną ilością klubów, restauracji oraz ludzi. Na pierwszy rzut oka nie zrobiło to na nas zbyt pozytywnego wrażenia, jednak bardzo szybko się przyzwyczailiśmy.
Jak wspomniałem, nasz hotel leżał lekko na uboczu, na niewielkim wzgórzu pomiędzy główną plażą, a Platja de Fenals. Noclegi wykupiliśmy w Neckermannie, nie miałem jeszcze wtedy doświadczenia z portalami takimi jak booking, a cena była bardzo dobra. Hotel był czterogwiazdkowy. Pokój był całkiem przestronny z łazienką oraz balkonem. W pokoju mieliśmy do dyspozycji dwa łóżka złączone ze sobą. Do dyspozycji gości był również sejf umieszczony w pokojowej szafie, niestety płatny dodatkowo (około kilkunastu euro za cały pobyt). Wifi dostępne w hotelu było również dodatkowo płatne, więc nie korzystaliśmy. Dzień wcześniej w Sant Antoni de Calonge kupiłem kartę sim miejscowej sieci, a sprzedawca od razu ustawił mi odpowiednią taryfę. Wyszło to dużo taniej niż hotelowa sieć, a dzięki temu byłem bardziej mobilny. Trzeba pamiętać, że w Hiszpanii karta sim podobnie jak obecnie w Polsce zaraz po zakupie musi zostać zarejestrowana, więc podczas kupna trzeba mieć ze sobą ważny dokument tożsamości. Cały koszt karty z doładowaniami na 1GB wyniósł 15-20E.
Wracając do opisu hotelu, obsługa w nim była bardzo miła. Pokoje były sprzątane codziennie, łącznie ze zmianą pościeli i ręczników. W hotelu do dyspozycji gości był niewielki basen na zewnątrz. Po drugiej stronie ulicy był hotel tej samej sieci, tylko większy. W nim również znajdowały się baseny, z których goście naszego hotelu mogli korzystać.
W ramach naszego zakwaterowania mieliśmy wykupione śniadania. Wybór jedzenia był w formie szwedzkiego stołu, jednak po dwóch tygodniach jedzenie mogło się znudzić. Sama jakość jedzenia była na dobrym poziomie. Obiady jadaliśmy na mieście, ale to opiszę w dalszej części relacji.

#LLORET DE MAR
Pierwszego wieczoru po zakwaterowaniu poszliśmy pospacerować po okolicy, aby zapoznać się z topografią miasta. Udaliśmy się na główną plażę i pochodziliśmy sobie wąskimi uliczkami Lloret. Wszędzie było sporo ludzi, ale w pełni sezonu zapewne było jeszcze bardziej tłoczno. Miasto, które w pierwszej chwili nie zrobiło na nas dobrego wrażenia teraz zaczęło pokazywać swoje piękniejsze oblicze.

#PLATJA DE FENALS
Następnego dnia po śniadaniu udaliśmy się na plażę. Wybraliśmy Platja de Fenals, która była w większej odległości od naszego hotelu niż główna Platja de Lloret, ale miała znaczną przewagę. Platja de Fenals była ładniejsza, czystsza, mniej zatłoczona i z dala od głównych ulic. Minusem wszystkich plaż w tym regionie jest ziarnisty piasek, który jest zupełnie inny, niż znany nam piasek bałtyckich plaż. Woda w Morzu Śródziemnym była bardzo słona. Jej zasolenie jest tak duże, że po każdej kąpieli trzeba było skorzystać z jednego z pryszniców znajdujących się przy każdej plaży.
Woda była tak przejrzysta, że zaraz pierwszego dnia kupiłem płetwy i maskę, aby móc nurkować - wrażenia niesamowite. Dla miłośników mocniejszych wrażeń przy plażach znajdowały się szkoły nurkowania.
Po kilkugodzinnym prażeniu się na słońcu udaliśmy się na spacer wzdłuż Platja de Fenals i weszliśmy na wzgórze, które dzieli ją od następnej plaży. Na tym wzgórzu znajdują się przepiękne Ogrody św. Klotyldy (Jardins de Santa Clotilde), które opiszę w dalszej części relacji.
Pomimo iż na plaży spędziliśmy tylko kilka godzin i używaliśmy kremów z filtrem to i tak spaliliśmy się solidnie, co odczuwaliśmy przez następne kilka dni.
W trakcie naszego pobytu plażowaliśmy głównie na Platja de Fenals. Podczas jednego z takich plażowań poznaliśmy dziewczynę z naszego miasta, a świat jest na tyle mały, że obecnie z nią pracuję w tym samym biurze :-).

#CASTELL D’EN PLAJA
Jeszcze tego samego popołudnia udaliśmy się na krótki spacer wzdłuż głównej plaży. Na jej końcu jest niewielki zameczek Castell d’en Plaja, który został zbudowany około 1940 roku. Pięknie komponuje się z otaczającym morzem i urwiskami. Obecnie jest to własność prywatna. Od zamku w stronę wschodnią zboczami urwiska prowadzi ścieżka. Idąc nią można zobaczyć ładne niewielkie zatoczki. Podczas naszego pobytu kilkukrotnie odwiedzaliśmy to miejsce. Niestety, od pewnego miejsca ścieżka jest zamknięta, ale obejście bramy nie było problemem, natomiast kontynuacja marszu groziła niebezpieczeństwem z powodu spadających kamieni.
We wspomnianych wcześniej zatoczkach znajdowało się wiele wystających z morza skał, z których ludzie skakali do wody.

#CALA BOADELLA
Za wzgórzem, na którym znajdowały się Ogrody św. Klotyldy znajdowała się niewielka zatoczka Cala Boadella. Była tam niewielka piękna plaża, która była podzielona się na dwie części skałami wyglądającymi jak wrota. Pierwsza część to była zwykła plaża, a druga to plaża nudystów.
W trakcie naszego pobytu kilkukrotnie byliśmy na tej pierwszej, co prawda plaża była bardzo mała, ale również ludzi na niej nie było zbyt wiele.
Ciekawostką byłą ogromna ilość kotów w okolicy zejścia na plażę. Jednego dnia w ciągu kilku minut naliczyliśmy ich kilkanaście.

Pełna relacja na oficjalnym blogu:
http://antekwpodrozy.pl/costa-brava-wrzesien-2013/
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (7)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
BPE
BPE - 2017-03-21 17:12
takie małe zatoczki mają największy urok
 
antekwpodrozy
antekwpodrozy - 2017-03-21 17:17
Zdecydowanie :)
 
 
zwiedził 8% świata (16 państw)
Zasoby: 99 wpisów99 169 komentarzy169 2414 zdjęć2414 15 plików multimedialnych15